sobota, 14 marca 2015

Rozdział 7

W oczekiwaniu na policję Lauren niedosłownie rwała włosy z głowy, natomiast chłopak odprężony opierał się o maskę swojego samochodu, co potęgowało jedynie irytacje dziewczyny. Miała wrażenie, że tylko ona rozumiała powagę sytuacji.

- Hej, ułożyłem rymowankę!

- Pochwal się- burknęła pod nosem.

- Dziś piątek trzynastego
 Co jeszcze wydarzy się złego?

- Gratulację, nie jesteś śmieszny.

- Chcesz jeszcze jedną?

- Nie.

- Lauren prowadzenie nie idzie...

- Obiecuje, że jak nie przestaniesz to Ci zrobię coś złego!

- Trzeba było uważać!

- Przepraszam Państwa- ich kłótnię przerwał donośny głos policjanta- Ktoś wzywał policję?

- Tak, ja- odpowiedziała Lauren, obdarzając jedynie chłopaka najbardziej nienawistnym spojrzeniem na jakie było ją tylko stać.

Wiedziała, że na tym jednym spotkaniu się nie skończy, i cóż.. miała rację. A była tego pewna, kiedy usłyszała głos sąsiada

- To skoro oboje nie mamy aut, to zainwestujemy w taksówkę?

- Z tobą nigdzie nie jadę.

Jak powiedziała, tak zrobiła. I naprawdę cieszyła się, że ubrała swoje ulubione trampki bo czekało ją ponad półgodziny pieszej wędrówki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz